Łódzkie,  Polska,  Zamki i pałace

W Łęczycy u Boruty we mgle

Słyszysz słowo Łęczyca i od razu na myśl przychodzi Ci diabeł Boruta? To oczywiste, Boruta to najsłynniejszy bies w Polsce, a od wieków kojarzony jest z łęczyckim grodem, bo to właśnie tutejszy zamek obrał sobie na swą siedzibę. To przedchrześcijański demon leśny, o imieniu od boru wziętym, o wielu twarzach i przebiegłej naturze. Może i Wy spotkaliście go, kiedy na swej drodze? Już w czasach pradawnych ulubił sobie te tereny bagien i podmokłych łąk, osnutych mgłami często i gęsto. Od tamtych czasów pojawia się tu ludziom, bo to wymarzona sceneria dla czarcich harców.

I nam się tak trochę Łęczyca początkowo objawiła, jako mroczne, zlane deszczem miasto, aż sobie je oswoiliśmy i pokazała nam już bardziej przyjazne oblicze 🙂 Żeby to uzyskać zrobiliśmy pewien fortel, a właściwie dwa 🙂 Ostatecznie się opłaciło. Przyjechaliśmy bowiem do Łęczycy rano i jak pisałam, lało okrutnie, więc zwiedziliśmy wnętrza zamku, bo tam deszcz nam nie był straszny, a potem zamiast urządzania spacerków po rynku, niemal pobiegliśmy do kawiarni na pyszne ciacho, gdzie chcieliśmy ten deszcz przeczekać.

Kawiarnia Niebieski Migdały, piękna, niebiesko-biała z turkusem do tego. Śliczne ozdoby, pyszne ciacho i już jestem kupiona 😉 Ten pierwszy fortel jednak  się nam nie udał, choć prognozy były pozytywnie do niego nastawione. Pojechaliśmy więc do Tumu, ale tam nic lepiej, więc na szybko wymyśliliśmy dalszą wycieczkę do zamku w Oporowie. Choć Oporów też przywitał nas niemal ulewnym deszczem (o tym w innej relacji), to jednak gdy wróciliśmy do Tumu, przestało na nas niebo lać wodę 🙂 Więc drugi fortel zadziałał!

Łęczycka kolegiata, dlaczego w Tumie?

W dużo lepszej aurze zwiedziliśmy wiekową kolegiatę i Łęczycką Zagrodę Chłopską, po czym na chwilę podskoczyliśmy jeszcze na zamek zrobić choć trochę lepsze ujęcia z zewnątrz 🙂

Kolegiata w Tumie to romańska perła w Polsce. Niewiele jest kościołów tak starych w naszym kraju, a do tego jeszcze tak olbrzymich, że aż trudno złapać ją w obiektywie. Początki sięgają XII wieku i tak naprawdę jest to łęczycka kolegiata, dziś archikolegiata, a tumem nazwano wioskę, w której stoi, bowiem dawniej kolegiaty i katedry właśnie miano tumu nosiły. Chciał ją od początku Boruta obalić, bo nie w smak mu była ta chrześcijańska oaza wiary, mocował się więc z wieżą długo, ale ostatecznie nie dał rady i wieże stoją do dziś, a u podstawy widać tylko ślady jego pazurów. Bo o ile na łęczyckim zamku Boruta zwykle był widywany jako szlachcic w kontuszu, o tyle przy kolegiacie biegał nagi, czarny demon z rogami i widłami, z wielkimi pazurami właśnie!

W sezonie kolegiata powinna być otwarta, dla turystów i można było wejść do wnętrza, ale było ono zakratowane w miejscu cudnego, romańskiego portalu. Zadzwoniliśmy więc na numer podany w kolegiacie i Pani była tak miła, że przyszła i otworzyła nam świątynię. Piękne jest jej wnętrze, takie jak lubię, surowe, gotyckie, z romańskimi elementami, np. polichromią w zachodniej absydzie. Cenna sprawa! Obeszliśmy sobie wszystko dookoła zagłębiając się w klimat tego miejsca. To nasz Papież Jan Paweł II podniósł kolegiatę do godności archikolegiaty i w tym też okresie sprowadzono tu relikwie Św. Wojciecha. Co ciekawe, w kolegiacie ołtarze stoją naprzeciw siebie, jeden w prezbiterium, jak to zwykle bywa, drugi zaś pod chórem. To już ciekawostka 🙂

W chłopskiej zagrodzie

Zaraz obok kolegiaty stoi też XVIII-wieczny, drewniany kościółek Św. Mikołaja. A około kilometra dalej, w miejscowości Kwiatkówek polecam Wam odwiedzić skansen Łęczycka Zagroda Chłopska. Mi się bardzo spodobał, bo ja uwielbiam wszelkie skanseny. Ten istnieje tu całkiem niedługo, bo od 2013 roku. To oddział Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi, które ma w planach zrekonstruować tu jeszcze wczesnośredniowieczny gród łęczycki. Bardzo ładnie jest skansen położony, wśród bujnych pól ze złotymi łanami zbóż, z dala od zabudowań, za to z widokiem na wysokie wieże kolegiaty. W środku zobaczysz typową zagrodę chłopską z chałupą z drewna i gliny, szopą, stodołą, kuźnią czy olejarnią. Są też wolnostojące piece – garncarski i chlebowy, studnia z żurawiem oraz fajna piwnica ziemna.

Najciekawszy jest jednak wiatrak kozłowy, napędzany siłą wiatru. Co ciekawe, jego historia zaczęła się właśnie tutaj, w Kwiatkówku, około 1820 roku. Później go przeniesiono do innej wsi, a dziś znów dumnie zdobi swą macierzystą miejscowość i zaparasza turystów do poznania historii młynarstwa wietrznego. Poza tym w skansenie dowiesz się, jak kiedyś cała rodzina z licznym potomstwem skupiała swe życie wokół pieca w jednej izbie niewielkiej chałupy, od święta tylko zaglądając do drugiego pokoju chaty. Tego już dziś w codziennym życiu raczej nie znajdziesz 🙂

Z wizytą na królewskim zamku

No i słów kilka koniecznie trzeba powiedzieć jeszcze o zamku łęczyckim! Czerwona, okazała budowla góruje nad Łęczycą już 6 wieków! Wrosła więc w pejzaż miasta jak nic innego i to zamek przyciąga do Łęczycy turystów najbardziej. Zbudował go w XIV wieku król Kazimierz Wielki, a potem jeszcze inne polskie, korowane głowy tu bywały, np. Władysław Jagiełło aż 36 razy przybywał na łęczycki zamek. Dlatego też Łęczyca dumnie nosi miano Królewskiego Miasta.

Dziś zamek to Muzeum w Łęczycy. We wnętrzach zobaczysz ciekawe eksponaty i zakamarki, w tym maleńki, wąski korytarzyk prowadzący na piętro. Fajna sprawa 🙂 Mi spodobała się też wystawa o Borucie, na której prezentowanych jest aż 170 rzeźb czarcich! To różne twarze złośliwego biesa. Osobno płatna jest wieża zamkowa – masywny element zamku, gdzie przez okrągłe okienka pooglądać można z góry okolicę. Nam trafiło się darmowe zwiedzanie zamku, bo akurat takie jest w czwartek 🙂